wtorek, 19 stycznia 2016

Wieczna powódź


   Było o suszy, kolej na coś przeciwnego.  Pewnego razu w piwnicy jednego z wieżowców, pojawiła się woda. Właściwie to nic niezwykłego, bywają zalania po awarii, sieci wodociągowej lub kanalizacyjnej czy z powodu nadmiernych opadów deszczu. tym razem jednak nic takiego nie miało miejsca. Było sucho i bezawaryjnie. Skąd ta woda? Nie zaprzątałem sobie tym głowy i grzecznie poszedłem walczyć z zalaniem. Walka ta była w sumie prosta. Pompa, szlauch i to wszystko. Na finał miałem przygotowane szczotkę i szuflę. Do finału jednak nie doszło. Po pierwsze wody było zbyt wiele jak na możliwości mojego sprzętu, po drugie wody wciąż przybywało.  Tak więc pierwszy dzień zakończył się bez sukcesu. Drugiego dnia pracy nie dokończyłem, tylko zacząłem od nowa, bo poziom wody wrócił do stanu wyjściowego. Zaczęło mi się to nie podobać. Zgłosiłem to kierownikowi. Zareagował już na trzeci dzień, a i to chyba tylko z powodu interwencji lokatorów. Dostałem więc do pomocy ludzia wraz z drugą pompką. Nie szło to o wiele szybciej, ale jednak szło. Nawet udawało nam się doprowadzić do tego że pod fajrant nie było wody więcej niż na grubość podeszwy. Co z tego kiedy z rana wszystko zaczynało się od nowa. I trwało to prawie dwa letnie miesiące. Zainteresowała się sprawą nawet dyrekcja. I zaczęła się zastanawiać skąd ta woda. W swojej desperacji nawet mnie zapytano o zdanie. Cóż ja mogłem odpowiedzieć? Zgodnie z prawdą oraz dostępną mi wiedzą powiedziałem że z połączenia dwóch atomów wodoru i jednego atomu tlenu.  Dziwne jest to, że nikt na nic lepszego nie wpadł. Inna sprawa że nikt się nie pofatygował żeby obejrzeć schemat ciągów wodnych, bo możliwe że stamtąd woda przesiąkała. Jednak prostsze były zgadywanki. Może opadowa? Od dłuższego czasu nie padało. Może z sieci? Ubytków wody nie stwierdzono. Wreszcie, zamiast skomplikowanej i kosztownej operacji oddania próbki wody do analizy (całe 50 złotych) postanowiono wezwać różdżkarza:) Nie wiem co stwierdził, ale osobiście oczekiwałem wizyty jakiegoś duszpasterza, bo wiadomo że cuda z wodą najlepiej im wychodzą. Kiedy poświęcono nowo wybudowany budynek przyrodoleczniczy, z kranów popłynęła solanka. istny cud. Jakoś tak wyszło że pewnego razu idziemy dalej zmagać się z wodą niewiadomego pochodzenia, a tutaj niespodzianka. Wody nie ma! Jak to się stało, nie wiadomo, ale dyrekcja jest przekonana że to jej działania przyniosły taki skutek. Tylko nie bardzo potrafię sobie wyobrazić na czym te działania polegały.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz