poniedziałek, 4 stycznia 2016

Planowanie wsteczne


   Niewiele lat temu wymieniono w moim budynku rury stalowe na plastykowe. No i fajnie, zamiast rdzy delektujemy się glonami, podobno to zdrowsze. Tym razem jednak całą instalację położono na zewnątrz lokali, na korytarzach, co zresztą jest słuszne, praktyczne i w przyszłości wygodne.
  W zeszłym roku, zgodnie z planem, rury, podatne na działania palaczy (położony na rurze papieros szybko wypala w niej dziurę), a także szpecące zagracone czym się tylko da korytarze, zabudowano. Płytami kartonowo-gipsowymi. Było z tym trochę zamieszania, i naturalnie planowego opóźnienia w pracach, bo to ludzie z łapanki tutaj pracowali. Chyba z łapanki. Kiedyś wracając z pracy zostałem przez dwóch nowo wyłapanych, zapytany które z tych różnych worków z różnymi zaprawami jest gładzią:) Najlepiej z nich wszystkich spisywali Ukraińcy, w tym dezerter, który uznał że nie czuje potrzeby walki z Rosją w imieniu obcego mu w gruncie rządu. Ale ja nie o tym.
  Osobiście również miałem udział w tej całej akcji. jednego razu zostałem przydzielony do hydraulika i razem mieliśmy wykonać, tuż obok istniejących już rur, dodatkowe otwory. tak na wszelki wypadek, jakby kiedyś chciano tam pociągnąć jakąkolwiek inną instalację. Przyjeżdżamy na miejsce, i tutaj zaczynają się schody. Po pierwsze, hydraulik, przewodniczący związków, jako przykładny pracownik skory do krytyki przełożonych za ich plecami, nakazał mi zaopiekować się sprzętem, sam zaś pilnie udał się na fuchę. Ja w miedzy czasie wdałem się w rozmowę i tak miło  mi czas zleciał. Pojawił się wreszcie mój drogi hydraulik. Jednak okazało się że nie wie jakie, ile i gdzie mamy wykonać te otwory. Nie rozumiem dlaczego tak się niektórzy boją przełożonych, że nawet nie zapytają się o szczegóły tego co mają właściwie zrobić.  Jednak się odważył i dzwoni do kierownika, który obieca że za chwilę przyjedzie.  Po godzinie zaczynam namawiać do wiercenia otworów według wytycznych zasłyszanych poprzedniego dnia przez pracujących tutaj akurat elektryków. Dał się namówić. Były oczywiście pewne problemy, ale tylko do połowy budynku. Ponieważ u nas planuje się z dużym opóźnieniem, część ścian była już zakryta płytami, przy części dopiero postawiono stelaże. Dobrze że jeszcze nie były pomalowane.
  Tak więc sobie borujemy, z piątra na piętro, niszczymy prace innych, kiedy w okolicach południa zjawia się kierownik. Chwali za pracę, ale dla pewności czy to ma być tak przyśle nam inspektora O. który to dokładnie ustalał z dyrektorem. Nie czekając na wizytę brniemy z robotą dalej. Kiedy zostało nam jedno piętro, już około 14, pojawił się inspektor. Obejrzał, mruknął że chyba dobrze, ale powiedział że pójdzie się zapytać kierownika:))
  W sumie nic takiego. Ja jednak zastanawiam się na co to robiliśmy. Na przeciwnej ścianie znajduje się już takiż otwór po usuniętym suchym pionie. Wystarczyło przedłużyć zabudowę o 20 centymetrów, tak jak na tej ścianie przy której my się przekuwaliśmy. A tak zieje nikomu nie potrzebny otwór w podłodze.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz