sobota, 21 października 2017

Gdzie, skąd, kiedy?



       To są najtrudniejsze pytania, po usłyszeniu których przełożeni zwykle zaczynają się zachowywać jak wywołany uczeń nieprzygotowany do lekcji, lub dla odmiany jak szczur zagoniony w kąt. Czyli albo chowają głowę, udaja że sa zaobsorbowani czymś inny lub mamroczą coś niewyraźnie pod nosem, albo wykazuja pewną dozę agersji, z tym że zwykle trafia ona w próżnię gdyż z przejęcia robia to mało przekonująco.
       Ostatnio mieliśmy dwa epizody kiedy zmuszeni byliśmy postawić pytanie - skąd? Chodziło o drobiazg. Polecono nam przywieźć parę foteli. Z magazynu obok weterynarza. Jako że my żadnego magazynu w takim sąsiedztwie nie posiadamy, zadaliśmy pytanie, parokrotnie zresztą - skąd? Po dłuższym drążeniu tematu okazało się że chodzi o sklep JYSK, który to swoje magazyny z których wydaje towary, mają w dosyć bliskim sąsiedztwie byłego weterynarza. trudno było powiedzieć "z JYSK".  Wczoraj znowu mielismy pilnie dostarczyć biurka do telewizji. Pominę już to że przełożony wydając to polecenie doskonale wedział  że jesteśmy bez transportu. Nie wiedział za to skąd te biurka mamy dostaczyć. Po prostu otrzymał polecenie od szefowej telwizji nie wnikając w szegóły. Śledztwo wykazało że, po pierwsze dwa małe biurka. Nadal nie wiadomo skąd. Po drugie, gdzieś czekają żeby nam je wydać. Trzeci telefon do kolejnego pana czy pani z telewizji, wyjaśniło że podobno ktoś im te biurka na dzisiaj obiecał. Zwykle się mówi do trzech razy sztuka. To byłoby u nas zbyt proste, dlatego udało się sprawę wyjaśnić po czwartym telefonie. Okazało że na czas remontu biur telewizji, biurka zostały wywiezione do jakies hydroforni. I wreszcie wszystko jasne.