środa, 20 stycznia 2016

Lodowisko


  Przypruszyła druga porcja śniegu, przykrywając ten nieco zszarzały który leży od soboty, i chociaż mrozu, takiego uczciwego nie widać, przypomniała mi się historia pewnego lodowiska. Nie byle jakiego, tylko wykonanego przeze mnie i osobiście. Jednocześnie było to najkrócej istniejące lodowisko, jeżeli ktoś zna jakieś mające byt krótszy od pół godziny, proszę wiadomość.
  Było to tak. Zima była dosyć śnieżna, chwilami nawet mroźna. ferie dzieciom się prawie skończyły. Właściwie do końca ferii zimowych pozostało pięć dni, kiedy dyrekcja postanowiła zrobić dzieciom prezent w postaci lodowiska. I ja zostałem głównym, a jedynym wykonawcą. Szczerze mówiąc to lodowisko miało wielu ojców, ale jakoś na koniec nikt się do tego nie chciał przyznać.
  Z samego rana, wezwany przed oblicze kierownika, dostałem polecenie wykonania ze śniegu obramowania przyszłego lodowiska. I to jak najszybciej, w miarę możności na jutro, ponieważ podobno dyrektor w południe miał się nim pochwalić przed kamerami. Nie wiem czy się pochwalił, dosyć że zadanie skończyłem grubo po godzinie 13. Zrywałem śnieg z tafli boiska, ubijałem, chociaż było to prawie niewykonalne ponieważ śnieg był zmarznięty, Jednak robiłem co mogłem, uczciwie i z zaangażowaniem. Właściwie miało nas być dwóch, i tylu było na zleceniu, z tym że znany już Czesio był w trakcie ośmiomiesięcznego cugu i przesiadywał w tym czasie w różnych piwiarniach.
Skończyłem, przyszła pora na lanie wody. Wyciągam szlauch... "Schowaj to, woda jest zbyt droga!" To odezwał się również już czytelnikom znany Społeczny Prezes Kubuś. Dzielny ten młody człowiek zawsze dba o oszczędności dla firmy. Chyba że to akurat on miałby oszczędzać, wtedy uważa że koszty n ie grają roli. Tak więc w trosce o finanse, wraz z kierownikiem wymyślił skąd wziąć (wiem, po lewacku napisałem według pani Berger bis) wodę, i to darmową. Parę tygodni wcześniej pękła rura z ciepłą wodą i do tej pory spoczywała w kanale. Pomimo zimy wcale nie ostygła. Raz że była gorąca, dwa że wciąż ją podgrzewały rury z ciepłą wodą oraz centralnego ogrzewania. Tą więc wodę, przy pomocy pompy miałem przelać na przyszłe lodowisko. Słaby bylem z fizyki w szkole, ale wydawało mi się że nie jest to zbyt rozsądne i nawet nieśmiało oponowałem, ale autorytet kierownika i Kubusia zwyciężyły. Woda się lała, nawet dosyć obficie, śnieg się pod jej wpływem topił błyskawicznie, i to nie tylko ten który pozostał na tafli boiska. Ten który miał wodę utrzymać również. Okazało się że jednak udało mi się dosyć skutecznie śnieg ubić, bo woda nie sączyła przez niego, jednak zamiast tego stopiła całą moją pracę.
  Dosyć długo się musiałem tłumaczyć dlaczego nie potrafię nawet wody wylać na lodowisko.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz