poniedziałek, 7 grudnia 2015

OSO (Obowiązkowa Straż Ogniowa)?

  Dzisiaj miało miejsce takie zdarzenie.
 Kiedy zostaliśmy bez środka transportu, odezwał się dyspozytor Pogotowia Technicznego z pilnym poleceniem. Oni lubią wydawać polecenia, chociaż pod nich nie należymy i właściwie pracujemy w innym dziale, ale to dla nich nieistotna błahostka. No więc była taka sytuacja że jakaś pani zadzwoniła na PT i zgłosiła że z pomieszczenia wsypu wydobywa się dym i czuć swąd. Logiczne wiec jej się wydawało zawiadomić o tym każdego po za Strażą Pożarną. A dyspozytor uznał ze najlepszym rozwiązaniem będzie wysłać nas pieszo żebyśmy naocznie stwierdzili czy coś się pali czy też dym wziął się z niczego. Bystry chłopak.
  Zresztą kiedyś, lat temu chyba 15 jak nie lepiej, zadzwonili do mnie w nocy z PT i nakazali iść gasić pożar kiosku zsypowego:) A to z tej racji że po za normalną pracą, o ile można ją nazwać normalną, trudnię się udrażnianiem rur zsypowych. odłożyłem słuchawkę i poszedłem spać. Do miejsca zdarzenia mam ponad 20 minut, więc uznałem ze jeżeli się pali, to zanim dojdę, nie będzie już co gasić. Zresztą czym? Miałem z piaskownicy piasek nosić?
  Raz jednak pożar zdusiłem w zarodku. Poszedłem udrożnić taką rurę która sama jakoś się zapchała, tapetami i panelami, no, taki charakter tej rury, cóż zrobić. Ale zanim przystąpiłem do dzieła, zalałem zalegające śmieci paroma wiadrami wody. Ktoś wyrzucając tapety, wyrzucił również niezgaszonego peta. A potem domysły kto, jaki łobuz chodzi i nagminnie śmietniki podpala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz