wtorek, 1 grudnia 2015

Chodnik potrzebny natychmiast

   Nie ma jak to operatywność i zdecydowanie przełożonych. Co byśmy bez nich zrobili...
No dobrze, to było tak. Przy pewnym wieżowcu, zrobiłem zatoczkę parkingową. Nie taką z prawdziwego zdarzenia, ale zwykły teren utwardzony szlaką. O ile można nazwać to terenem utwardzonym. Nieważne, zrobiłem i była. Ale żeby ją zrobić, musiałem rozebrać kawałek chodnika. Przez jakiś czas nikomu to nie przeszkadzało i wszyscy byli zadowoleni. Do czasu. Nagle ktoś się obudził i zawył że trak dłużej żyć się nie da, ze chodnik prowadzący zupełnie nigdzie, i nie zapewniający żadnej krótszej drogi ani wygodnego dojścia do budynku, jest koniecznie potrzebny. Przez jakiś czas, rok czy prawie dwa, udawało się mi to zadanie omijać. Jednak któregoś razu szefu, postanowił działać. "Chodnik ma być gotowy przed zebraniem członkowskim". No dobra, mamy całe dwa tygodnie. Ze znanym już nam Czesiem wziąłem się raźno do roboty, nie zważając na przeszkody. A więc kupiliśmy nowiutkie płytki chodnikowe. Nawet może ciut zbyt nowe, bo jeszcze nie zupełnie gotowe, mokre i kruche, ale przykaz szefa jest ponad takie drobiazgi. Z wielkimi obawami układam te płytki, bardzo delikatnie dobijam patrząc czy już któraś nie pęka (dwie nam rozkruszyły się podczas transportu), ale jakimś cudem, a może moim kunsztem;) udało się chodnik ułożyć. Był akuratny. Zadowoleni z siebie przysypaliśmy go piaskiem i koniec.
   Dwa dni później pojechaliśmy zmieść ten piasek, ale się nam nie udało.Chodnika  nie było! Tak, zamiast niego i parkingu stał parkan, a za parkanem rozpoczynała się budowa pierwszej u nas galerii handlowej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz