Niby nic szczególnego, dwie-trzy deski jako siedzisko, czasami jedna-dwie służące za oparcie. Pospolity element małej architektury, pozwalający spocząć podczas spaceru lub odpocząć po uciążliwych zakupach czy zwyczajnie służąc za wygodne miejsce sypialne dla wolnych ludzi;) Niby nic, opatrzone, prawie niezauważalne ławeczki, a czasami ich historie są zdumiewające.
Bywają takie które przestawiamy do czterech razy w ciągu tygodnia, w zależności tego komu akurat pasuje jej lokalizacja, była i taka którą naprawialiśmy odkopując ją wcześniej spod śniegu. Akurat tak się złożyło że ktoś sobie o niej przypomniał w środku zimy. Naprawialiśmy, ale nie naprawili. Przy zrywaniu połamanych desek. betonowe nogi ławki całkowicie się pokruszyły. Ale tytułowa ławeczka ma bogatą, chociaż niezwykle krótką historię.
A było to tak. Najpierw mieliśmy ustawić ławkę, całkowicie nową, taką śliczną i delikatną o żeliwnej konstrukcji. Deski były oczywiście naturalne, drewniane. Ustawiliśmy ją w miejscu nieodpowiednim. Administrator A. nie chciał miejsca wskazać, tylko mgliście wyjaśniał, nawet nie wspomagając się rysunkiem. Domyślić się jej lokalizacji nie potrafiliśmy. Niby adres się zgadzał, ale opis miejsca już nie. Bo tam ani nie było naszego parkingu, ani wojskowych garaży. Był tylko budynek, chodnik i las. Ustawiliśmy ją jak nam wydało się najrozsądniej, jednak nie trafiliśmy w gusta żądającej tego dla własnej wygody. I teraz przechodzimy do głównej bohaterki. W ramach rehabilitacji, mieliśmy błyskawicznie ustawić inna ławeczkę, przy konkretnym budynku, przy wskazanej klatce. Mieliśmy tylko samodzielnie wyszukać gdzie ją upchnąć. Bo tak, na drodze nie można, na parkingu nie wypada, w zaroślach nieporęcznie... Ustawiliśmy ją na zapleczu osiedlowego sklepiku. Było to wprawdzie miejsce parkingowe, ale znajdujące się po za parkingiem:) O dziwo, nikt nie wnosił sprzeciwu, ale... Po dwóch dniach przychodzi polecenie zdemontowania ławeczki! Dlaczego? Pan który ten mebel parkowy wywalczył jedną rozmową telefoniczną, zszedł był z tego świata. Oczywiście, wszystko co się robi, robi się nie dla ogółu, ale na indywidualne życzenia. Mało tego, mieliśmy ja ustawić w miejscu w którym miała stać ta zamontowana wcześniej. Okazało się że w środku lasu. Dzielnie zwlekaliśmy z tym zadaniem, więc zlecenie przejęła druga ekipa, która odpowiednio się spisała i wszyscy byli zadowoleni przez cały tydzień. Zadowolenie dłużej nie mogło trwać, ponieważ ławeczka została przez nieznanych sprawców zniszczona całkowicie i nieodwracalnie. Administrator A. wprawdzie żądał żeby pokruszona konstrukcję żeliwną jakoś poskładać, jednak tylko on nie wiedział że to jest niemożliwe.
Bywają takie które przestawiamy do czterech razy w ciągu tygodnia, w zależności tego komu akurat pasuje jej lokalizacja, była i taka którą naprawialiśmy odkopując ją wcześniej spod śniegu. Akurat tak się złożyło że ktoś sobie o niej przypomniał w środku zimy. Naprawialiśmy, ale nie naprawili. Przy zrywaniu połamanych desek. betonowe nogi ławki całkowicie się pokruszyły. Ale tytułowa ławeczka ma bogatą, chociaż niezwykle krótką historię.
A było to tak. Najpierw mieliśmy ustawić ławkę, całkowicie nową, taką śliczną i delikatną o żeliwnej konstrukcji. Deski były oczywiście naturalne, drewniane. Ustawiliśmy ją w miejscu nieodpowiednim. Administrator A. nie chciał miejsca wskazać, tylko mgliście wyjaśniał, nawet nie wspomagając się rysunkiem. Domyślić się jej lokalizacji nie potrafiliśmy. Niby adres się zgadzał, ale opis miejsca już nie. Bo tam ani nie było naszego parkingu, ani wojskowych garaży. Był tylko budynek, chodnik i las. Ustawiliśmy ją jak nam wydało się najrozsądniej, jednak nie trafiliśmy w gusta żądającej tego dla własnej wygody. I teraz przechodzimy do głównej bohaterki. W ramach rehabilitacji, mieliśmy błyskawicznie ustawić inna ławeczkę, przy konkretnym budynku, przy wskazanej klatce. Mieliśmy tylko samodzielnie wyszukać gdzie ją upchnąć. Bo tak, na drodze nie można, na parkingu nie wypada, w zaroślach nieporęcznie... Ustawiliśmy ją na zapleczu osiedlowego sklepiku. Było to wprawdzie miejsce parkingowe, ale znajdujące się po za parkingiem:) O dziwo, nikt nie wnosił sprzeciwu, ale... Po dwóch dniach przychodzi polecenie zdemontowania ławeczki! Dlaczego? Pan który ten mebel parkowy wywalczył jedną rozmową telefoniczną, zszedł był z tego świata. Oczywiście, wszystko co się robi, robi się nie dla ogółu, ale na indywidualne życzenia. Mało tego, mieliśmy ja ustawić w miejscu w którym miała stać ta zamontowana wcześniej. Okazało się że w środku lasu. Dzielnie zwlekaliśmy z tym zadaniem, więc zlecenie przejęła druga ekipa, która odpowiednio się spisała i wszyscy byli zadowoleni przez cały tydzień. Zadowolenie dłużej nie mogło trwać, ponieważ ławeczka została przez nieznanych sprawców zniszczona całkowicie i nieodwracalnie. Administrator A. wprawdzie żądał żeby pokruszona konstrukcję żeliwną jakoś poskładać, jednak tylko on nie wiedział że to jest niemożliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz