sobota, 18 lutego 2017

Refleks



    Bywają takie sprawy które nie mogą czekać na załatwienie ani minuty. Dwa tygodnie temu mieliśmy taką właśnie sprawę, pilną jak cholera. Albo i bardziej. Zaczęło się niewinnie od telefonu tuż po południu. Ledwie dzwony przebrzmiały, odezwał się telefon. Natychmiast jedźcie do multimediów przewieźć stare graty. Nic prostszego, o ile ma się czym to przewieźć. My nie mieliśmy czym, bo samochód zabrała druga ekipa. Bo w tej chwili mamy tak że na dwie "półbrygady" mamy jeden samochód i tak się nim dzielimy. Za jakieś pół godziny kolejny telefon z pytaniem czy już mamy czym graty wozić. Nie mamy czym, zadzwońcie do Zbyszków. Dobra, poczekamy, padła odpowiedź. Po kwadransie powtarza się natarczywe pytanie i powtarzało się regularnie co kwadrans, głosem coraz bardziej natarczywym i zbolałym jednocześnie. Tego dnia nic nie załatwiliśmy. Ale, następnego dnia skoro świt, Zbyszki pojechali wreszcie te stare graty przewieźć. Tak wyszło że żadnych gratów nie było. Był za to do zdjęcia stary podświetlany napis "MULTIMEDIA". Podświetlany, to on był z założenia, jednak nigdy nie był podłączony do prądu.
   Teraz dlaczego to było takie pilne. Kiedyś namęczyliśmy się żeby go zawiesić w wyznaczonym miejscu, które było za wąskie, do tego napis był umieszczony na jakieś spaczonej ramie, której nie można było za nic naprostować. To znaczy, może i dałoby radę, ale tafla z napisem by tego prostowania nie wytrzymała. Ale do rzeczy. Cztery lata temu siedziba multimediów została przeniesiona o trzy lokale dalej, więc sam napis podobno stracił rację bytu. Dodam że wcześniej też nie wisiał przy samych multimediach, bo one same znajdowały się nieco z tyłu budynku, a przed nimi był salon kosmetyczny.  Tylko zapytujemy się sami siebie, dlaczego tak rychło postanowili ten napis zabrać? Nie przenieść, tylko całkowicie zlikwidować?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz