czwartek, 18 kwietnia 2019

I słowo ciałem się stało...


     Tak przynajmniej wydaje się kadrze dyrektorsko - kierowniczej, o mocy sprawczej swoich słów i marzeń. Chyba nie tylko w naszej firmie. Rzecz dotyczy tym razem w miarę prostej sprawy i inicjatywy ze wszech miar słusznej, która miała bardzo niewinny początek.  W jednym z bloków, jak w wielu innych, był wykonany podjazd dla wózków inwalidzkich. Schody między szynami były zabezpieczone farbą antypoślizgową, która z czasem się wykruszyła. Miałem więc wykonać malowanie na nowo, jednak takiej farby raczej nigdzie na miejscu w sklepie się nie dostanie. Mamy na szczęście zaopatrzeniowca który... No cóż, od grudnia nie dał rady tej farby nie tylko zakupić, ale nawet nie znalazł gdzie tego zakupu można dokonać. Cóż, bywa. Jednak szczęśliwie w innym budynku niedawno zdemontowano windę dla wózków, i dyrektor wraz z kierownikiem przy tradycyjnej porannej kawie z pączkiem, miedzy jednym chichem a drugim śmichem, uzgodnili że tą windę zamontuje się w interesującym nas budynku. Wszystko ładnie przygotowano, elektrycy miesiąc temu instalację wykonali, a wczoraj skoro świt przyszło polecenie żeby windę zawieźć do montażu. Winda zawieziona, dyrektor z kierownikiem cali w skowronkach, praca wre i jest gucio. Pod sam fajrant mobilizacja! Szybko zabrać windę i znowu zmagazynować. Co jest grane? No więc okazało się że winda nie pasuje. No, normalnie jest i za krótka i za szeroka. Tak, stwierdzono to po ponad sześciu godzinach, podczas których jedyne co zostało wykonane to wycięcie poręczy oraz zlikwidowanie podjazdu. Długo to trwało. Aktualnie więc kobieta z córką nie może wyjść z bloku bo nie ma ani windy, ani podjazdu. Ale przecież nie można tak tego zostawić, więc dzisiaj kierownik polecił poszukać jakiegoś podjazdu. Dlaczego poszukać jakiegoś? A co z tym zdementowanym? Komuś się widocznie przydał. Albo tym którzy go demontowali lub kierownikowi, bo on zawsze jest potrzebujący. Znaleźć nie znaleźliśmy, ale kierownik sobie przypomniał że przecież gdzieś w magazynie leży inny, zdemontowany w jeszcze innym budynku. Pojechaliśmy więc go przymierzyć, a przy okazji zamontować dwukrotnie przerabianą poręcz poprzedniego dnia zdemontowaną. Podjazd okazał się nieco za krótki o czym kierownik został natychmiast poinformowany. Polecił wymyślić czy nie uda się go jakoś mimo wszystko zamontować.
    Prawda że sprawa względnie prosta? Byłaby jeszcze prostsza gdyby ktoś, ktokolwiek pofatygowałby się, lub przynajmniej wpadł na pomysł żeby wszystko wcześniej wymierzyć. Ale nasza kadra przewodnia? Nie, nie wymagajmy od chłopaków zbyt wiele.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz