poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Wiara w moc


   ...sprawczą swoich słów, szefów jest wprost nieograniczona, tak samo jak ich fantazja. Parę tygodni wstecz powodowani fantazją, nakazali wykonanie nawierzchni, w domyśle - naprawy, wzorem, i tutaj podali adres. na tamtym adresie w zakres prac wchodziła między innymi wymiana potłuczonych płytek chodnikowych, które przy swojej grubości całych 4 - 5 cm, miały wytrzymać ciężar samochodów, jako że teren został przeznaczony na parking. Miało tam też miejsce zmiana kierunków spadków, czyli kierunek odprowadzenia wód opadowych ☺. Zasadnym więc chyba było pytanie w jakim zakresie mamy tą naprawę wykonać, na co padła zwięzła odpowiedź - tak jak tam. No, łokiej, ale czy wymieniać wszystkie płytki, czy tylko na jakimś obszarze? Zróbcie tak żeby było dobrze. Czyli zgaduj zgadula, może się uda.
   Teraz parę słów na temat dlaczego tak pilne się to zadanie okazało. Otóż w listopadzie dyro zlecił prywaciarzowi zlikwidowanie klombu który powstał ze zlikwidowanej piaskownicy. Prywaciarz klomb zlikwidował, kasę skasował i zostawił śmieci oraz wielką dziurę w placu. Do marca wszystko było w porządku. To jest do czasu aż jakaś babcia z premedytacją nie wlazła w ową dziurę i prawie nie skręciła, czy nawet nie złamała nogi. Żaden z tych nieszczęśliwych wypadków się nie zdarzył, jednak to była wspaniała okazja żeby polecieć z tym na skargę do rajcy miejskiego. Zwykle w takich razach zarządca terenu dowiaduje się z internetu lub z prasy, jednak tym razem rajca osobiście zrobił w tej sprawie raban. No i dyro zażądał wyjaśnienia skąd się tam ta dziura wzięła. I zażądał natychmiastowej jej likwidacji.
    W takim  razie przystępujemy do likwidacji. Najpierw zadałem niestosowne pytanie skąd wziąć materiał na naprawę. O zakupie oczywiście nie było mowy, bo to jednak wydatek, a pieniądze lepiej zainwestować pod dyktando jakiegoś lokatora w podokienny ogródek, który pod jego czujnym okiem zwykle następnego roku zostaje zlikwidowany. Kierownik ojcowskim tonem uświadomił mnie że przecież tam przy dziurze leżą płytki. Faktycznie, leżały, całe 14 sztuk, z wyliczenia wychodziło że brakuje ich 174. Miałem nie stwarzać problemów bo na pewno płytek wystarczy. Po za tym są jeszcze na bazie. Owszem, na bazie było 11 sztuk cudem ocalonych z pogromu. Z pogromu, gdyż dyro kiedyś uznał że  z materiałami nie ma problemu i zawsze wszystko można kupić, i dlatego wszystkie elementy betonowe zastały wyrzucone na przemiał. Tak lekko licząc było to materiału za jakieś 5000 złotych. Tylko tyle gdyż był to materiał rozbiórkowy. Ostatecznie słowo szefa ciałem się nie stało i dla uzupełnienia tej jednej dziury rozebraliśmy dwa inne chodniki. Za jakiś czas pewnie będą szukać skąd zdobyć materiał na ich naprawę.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz